Tak się jednak złożyło, że dostaliśmy od cioci wieeelką dynię, z którą coś w końcu trzeba było zrobić :D A w końcu magister z rzeźby do czegoś zobowiązuje XD Radochy było co nie miara, tym bardziej, że asystował mi prawdziwy czarny kot - nasz mały Maksiu.
No dobrze, może to nie jest poziom magistra, ale co tam...
Mój asystent
Trzeba sprawdzić, czy czapeczka dobrze leży...
Oko w oko
X-D cudne! Nic tylko, pozazdrościć asystenta ;-)
OdpowiedzUsuńMartyn(k)a