Coś w tym jest... Pamiętam, że jak byłam na pierwszym roku, na dziedzińcu pasł się jednorożec... to znaczy, może się nie pasł, bo zresztą i tak był gipsowy, ale tam stał... A potem jeszcze pegazy z parady na Świętego Marcina... Raz widziałam kolesia, który na bagażniku roweru wywoził kościotrupa z pracowni rysunku anatomicznego XD Zapewne jechał tak z tym denatem przez całe miasto XD XD XD Nie da się zaprzeczyć - ta uczelnia ma swój klimat.
I moja kochana pracownia rzeźby profesora Petruka, też niemało się w ten klimat wpisuje... dzięki temu, co tam się wypisuje... na ścianach :D To wszystko dzieła Marty (po za słownikiem):
Oto, jak dba się o studentów zagranicznych :D
Słownik pierwszej pomocy rzeźbiarskiej :D
Wielce krzepiący tekst :D
:DDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Marta wymiata :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńPiękne! XD
OdpowiedzUsuńA co do braków w bibliotekarzach-orangutanach..
OGŁOŚCIE CASTING! :D Tyle tego chadza po bożym świecie.. na pewno któryś się nada ;)
Nieco niezamierzenie feministycznie -
pozdrawiam! ;)